„Zamień chemię na jedzenie” to książka Julity Bator, którą kupiłam jeszcze długo przed rozpoczęciem przygody z dietą roślinną – w 2014 roku, kiedy tylko zaczęłam interesować się zdrowym żywieniem. To właśnie wtedy poszukiwałam przyczyny słabej kondycji mojego organizmu. Zdecydowałam, że zacznę od wprowadzania małych zmian w swojej diecie – byłam bardzo początkująca i moje odkrycia dietetyczne ograniczały się do eliminowania bardzo chemicznego jedzenia i wprowadzania do menu większej ilości warzyw, ryżu i kaszy.
Nikt w moim otoczeniu nie przechodził w tamtym momencie zmiany stylu życia i odżywiania na naturalny, dlatego czasem byłam trochę zagubiona. Jako młoda osoba chcąca jeść coraz zdrowiej potrzebowałam dobrej książki – przewodnika, który pokazałby mi praktyczne sposoby jak zrezygnować z niezdrowego jedzenia na co dzień.
W tamtym okresie natknęłam się na „Zamień chemię na jedzenie”. To idealna książka dla osób początkujących – zaczynających przygodę ze zdrowym odżywianiem, ale niezainteresowanych jeszcze przejściem na weganizm.
„Zamień chemię na jedzenie” – Julita Bator. Moja recenzja:
Co znajdziemy w książce?
Autorka przede wszystkim kompleksowo tłumaczy jak czytać składy i pokazuje, jakie pułapki czyhają na konsumentów gotowej, przetworzonej żywności. Analizuje formułki na etykietach produktów spożywczych, nad których znaczeniem raczej nie zastanawiamy się na co dzień.
Z książki dowiemy się między innymi czym najlepiej kierować się przy zakupie bakalii, jaką pić wodę, czym są probiotyki. Autorka tłumaczy wszystkie zagadnienia związane ze zdrowszym odżywaniem w naprawdę bardzo przystępny sposób.
Wiadomo, że w XX wieku wszyscy jesteśmy przyzwyczajeni do pewnych udogodnień. Łatwo kupić gotowe frytki, chleb z piekarni i słodkie soki. Autorka zachęca jednak do ich samodzielnej produkcji i pokazuje proste, bardzo szybkie i konkretne rozwiązania jak to zrobić. Jest to kompendium wiedzy o zdrowszym odżywianiu w naszych polskich warunkach i tradycjach.
Na czym skorzystałam najbardziej?
Osoby bardzo początkujące mogą skorzystać całkiem sporo – widać to po kolorowych zakładkach, które kiedyś pomagały mi wracać do ciekawszych przepisów i wskazówek ☺️
Przede wszystkim książka utwierdziła mnie w przekonaniu, że warto przyjrzeć się korzyściom odstawienia pszenicy. Zanim sięgnęłam po „Zamień chemię na jedzenie” słyszałam już o „Diecie bez pszenicy” Williama Davisa, ale myślałam że to mało istotny wymysł. Wzmianka o szkodliwości pszenicy w książce Julity Bator spowodowała, że mocno zainteresowałam się tym tematem i jakiś czas później postanowiłam w ogóle zrezygnować z jedzenia produktów pszennych.
Do zainteresowania się szkodliwością pszenicy zmotywował mnie fragment: „Davis obala w swojej książce także mit pełnoziarnistego pieczywa. Uważa on, że dla naszego zdrowia nie ma większego znaczenia, czy zjemy białą pszenną bułkę czy kromkę pełnoziarnistego pszennego razowca. (…) Swoim pacjentom zaleca bezwzględne odstawienie pszenicy z pożywienia. Obserwuje niewiarygodne rezultaty swojej diety. Jego pacjenci bez wyrzeczeń na wadze, gubią swój „pszenny brzuch”. Co ważniejsze jednak – odzyskują zdrowie”.
Co jeszcze mi się przydało?
Z tą książką nauczyłam się robić mleko roślinne. Autorka podaje zupełnie podstawowy, najprostszy przepis na napój owsiany. Obecnie wolę robić mleko migdałowe, ale był to mój pierwszy kontakt z domowej roboty zamiennikiem mleka – kiedy kilka lat temu zauważyłam, że stan mojej cery pogarsza się po spożyciu nabiału, zaczęłam kupować gotowe napoje roślinne w kartonach.
Bardzo cenne były dla mnie również informacje dotyczące pitnej wody z kranu – filtrów i czajników. Autorka podpowiada również czym kierować się przy wyborze odpowiedniej wody butelkowanej. Skłoniła mnie też do wymiany plastikowych pojemników, w które pakowałam jedzenie na uczelnię na pojemniki szklane.
Komu polecam książkę „Zamień chemię na jedzenie”?
Na pewno nie polecam jej osobom na diecie wegańskiej. Książka zawiera też cenną wiedzę dotyczącą produktów roślinnych, ale w niektórych rozdziałach autorka podpowiada, czym kierować się przy wyborze zdrowszego masła, świeżych ryb i dobrej jakości jajek. Jeśli jednak w Waszym menu wciąż znajdują się produkty niewegańskie, lub po prostu zechcecie pominąć fragmenty o jajkach, mięsie i serach, bardzo Wam ją polecam.
Od 2014 roku mój stan wiedzy o zdrowym odżywianiu bardzo się zmienił, dlatego dziś nie skorzystałabym za bardzo z tej książki. Polecam ją natomiast osobom początkującym, chcącym zmieniać swoje odżywianie małymi kroczkami i szukającym praktycznych, zdrowszych rozwiązań na co dzień ❤️